Adaptacje sztuk teatralnych w kinie

Kino jest niezwykłą sztuką. Ze względu na swój zasięg, ale także formę, która pozwala na dotarcie do naprawdę szerokiej publiczności. Poza tym film chłonie formę i konwencję wielu innych form sztuki. Są przecież musicale oraz filmy nawiązujące do komiksów. I to nie tylko w kwestii tematyki, powstają filmy specjalnie „rysowane”, można rzec „odrealnione”. Mimo, że grane są one przez prawdziwych aktorów, to jednak przetwarza się je tak, by przypominały widzom charakterystyczny wygląd komiksów. Nic też dziwnego, że już od początku istnienia kina tworzono adaptacje sztuk teatralnych (tych mniej i tych bardziej znanych) na dużym ekranie. Każdy wie, że mimo pewnych podobieństw kino i teatr rządzą się swoimi prawami. Inaczej wygląda praca aktorów, inaczej wysiłki reżysera i pozostałych członków obsady. Inaczej też reaguje publiczność. Adaptacje klasycznych sztuk teatralnych nie są łatwe, ponieważ widz znając już historię zupełnie inaczej ją odbiera. Ocenia raczej sposób interpretacji, pokazania historii, a nie ją samą. Ta jest przecież zasługą dramato- czy komediopisarzów. Problem jest zresztą znacznie głębszy. Zdarzają się słabe adaptacje kinowe doskonałych sztuk i rewelacyjne filmy na bazie nieprzychylnie przyjętej przez publiczność sztuki. Wpływ ma na to wiele czynników. Co szczególnie charakterystyczne, filmy będące adaptacja sztuk teatralnych są często bardziej kameralne. Ze względu na szczupłość sceny teatralnej nie możemy się spodziewać setek statystów, liczy się raczej gra aktorów, relacje jakie widz odbiera, a które muszą wśród nich „zaiskrzyć”. I tu jednak są wyjątki. Może się bowiem zdarzyć tak, że film pokaże sceny, które na deskach teatralnych były jedynie relacjonowane (bo są trudne technicznie do pokazania). Wzajemne przenikanie się filmu i teatru, zapożyczanie od siebie i form wyrazu i tematyki jest zresztą korzystne dla obu stron. Fani bardziej popularnej masowej rozrywki (nikt nie ma chyba wątpliwości, że dziś jest nią kino) mają okazję do poznania klasyki teatru lub zmierzenia się z nieco ambitniejszą tematyką. Zaś koneserzy teatru będą zapewnie ciekawi, jak znana przez nich sztuka będzie się prezentować w nowej odsłonie. Do najbardziej znanych adaptacji filmowych należy na przykład „Amadeusz” Milosa Formana z 1984 roku. Film otrzymał Oscara i zapewne zepchnął na dalszy plan twórców oryginalnej, fabularyzowanej historii rywalizacji, jaka odbywała się między znanymi kompozytorami. Ciekawym przykładem jest także polityczny film „Frost/Nixon”. Forma filmu: wywiad, prowadzony z byłym prezydentem od razu pokazuje, że historia ta doskonale sprawdzi się na deskach teatru, jednak doskonali aktorzy potrafili (wydawałoby się niezbyt porywającą fabułę) wciągnąć widza w świat emocji jakie targają głównymi bohaterami. Doskonale przyjętym filmem, który jest adaptacją sztuki teatralnej jest także „Rzeź” Romana Polańskiego. Zapewne tylko tak doskonały, światowej sławy reżyser do spółki z najlepszymi aktorami mógł zawrzeć tyle emocji w filmie, w którym rzec można: nic się nie dzieje. To czego spodziewalibyśmy się jeszcze po teatrze: rozmowy czwórki bohaterów, dla widza kinowego może być zaskoczeniem. A jednak. Nawet z tak minimalistycznymi elementami fabuły można stworzyć arcydzieło. Jest w tym zapewne zasługa nie tylko kunsztu Polańskiego, ale także potencjału samej sztuki (w oryginale „Bóg Mordu”). Film ten jest doskonałym przykładem na to, że adaptacje mogą być udane, ale także tego, że świat filmu i teatru nie tylko mogą, ale powinny się przenikać.

Comments (0)
Add Comment