Dość pokaźną część światowej kinematografii stanowią ekranizacje utworów literackich – zwłaszcza tych, które okazały się sukcesami wydawniczymi, zdobywając ogromną popularność wśród czytelników. Filmy kręcone na podstawie bestsellerów są potencjalnymi rekordzistami w gromadzeniu publiczności kinowej. Takie przewidywania opiera się na przekonaniu, że dobrze znana i lubiana już historia przyciągnie swoich fanów przed duży ekran. Czy jednak nie jest to zbyt pochopnie żywiona nadzieja?
Droga na skróty czy wyzwanie?
Wydawać by się mogło, że decydując się na zobrazowanie stworzonej już historii, twórcy filmu ustawiają się na uprzywilejowanej pozycji – nie ma już bowiem potrzeby stwarzać podstaw historii i komponować jej perypetii, ani też kreować przekonujących i zdobywających sympatię widza bohaterów. Być może w pewnym sensie jest to droga na skróty, ale nie gwarantuje wcale powodzenia w zdobyciu uznania wśród odbiorców. Bardzo ważne jest pamiętanie o tym, że powieść i film to zupełnie różne typy tekstów kultury, operują innymi metodami wciągania odbiorcy w prezentowaną przez siebie historię. Zanurzenie się w świecie przedstawionym książki to intelektualna przygoda, angażująca w pełni wyobraźnię i emocje czytelnika. Twórcy potencjalnej ekranizacji nie zmagają się zatem z samym dziełem jako takim, ale z jego imaginacyjnymi wyobrażeniami, stworzonymi już w głowach zachwyconych odbiorców. Walka o przeforsowanie własnej wizji, skłonienie do pokochania jej równie mocno, jak pierwotnych, czytelniczych wyobrażeń, można porównać do wysiłku walki z wiatrakami.
Oczekiwania widowni
Przetłumaczenie historii zaprezentowanej w powieści na język kina wymaga dobrej znajomości dostępnych możliwości przemówienia do widza, ale równie ważne jest zrozumienie jego oczekiwań. Fora internetowe, poświęcone konkretnym ekranizacjom pełne są narzekań na niedostatki gotowego filmu. Internauci prześcigają się w wyliczaniu scen lub zmian dokonanych w fabule, które nie spełniły ich oczekiwań. Problem tkwi zaś nie tyle w rozwiązaniach technicznych czy nawet tych natury estetycznej – czytelnicy oczarowani postaciami wykreowanych przez powieści bohaterów zżywają się z nimi wręcz emocjonalnie, z empatią śledzą ich losy, przejmując się najdrobniejszymi szczegółami. Jeśli scenarzyści dopuszczają się zbyt swobodnego potraktowania pewnych wątków lub, co gorsza, ingerują w portrety psychologiczne opisanych w książce postaci, efektem prawdopodobnie będzie skrytykowanie filmowego dzieła.
Widzowie ekranizacji zwykle najwięcej pretensji mają o cięcia fabularne, ograniczenie linii wydarzeń do kluczowych perypetii i pomijanie lub okrajanie wątków pobocznych. Oczywiste jest że jeden film, nawet trzygodzinny, nie pomieści w sobie całego bogactwa treści obszernej powieści. Z tego powodu czasem ekranizację rozbija się na dwie części, które wierniej przedstawią powieściową historię. Jednak także nadmierne rozciąganie filmowej opowieści budzi niekiedy w widzach zastrzeżenia – najlepszym przykładem jest ekranizacja Tolkienowskiego Hobbita przez Petera Jacksona.