Niedawno w dziedzinie dramatu debiutowała Dorota Masłowska. Głośne nazwisko działa jak dobra kampania reklamowa. Oczywiście to nie był pomysł samej Masłowskiej i z jej wypowiedzi można wnioskować, że nie jest zadowolona ze swojego dzieła, zapewne wyproszonego przez entuzjastycznie nastawionych do nowej fali ,teatralnych przemian ,organizatorów przedsięwzięcia, ale jednak, udało się. Sztuka powstała jest całkiem niezła i przyciąga widzów jak światło nocne ćmy. Są dusze artystyczne które w pędzie i hałasie nowoczesności czują się dokładnie jak te ćmy i lgną do wszystkiego co rozbudza nadzieję na pokarm dla miotającego się w konwulsjach serca, zakochanego platonicznie w kulturze. Jest więc nadzieja i należy nią karmić swoje tęsknoty. Jeśli ktoś tęskni za klasykami to owszem i w tej dziedzinie coś się dzieje. Niedawno „Płatonow” Czechowa, „Bracia Karmazow” Dostojewskiego, przestawienia grane objazdowo w teatrach w całej Polsce. Między nimi Woody Alen oczywiście ale to, w ramach przegryzki, idealna propozycja.
Już nie trzeba się tak obrażać na sztukę i kulturę w Polsce. Okazało się, że Polak też chce i potrafi i, że jak zwykle problemem były pieniądze. Społeczeństwo biedne to społeczeństwo kulturalnych inwalidów. Może daleko nam jeszcze do Mediolanu w kategorii atrakcyjnych, artystycznych propozycji w stolicy, ale Berlin jest już trochę bliżej. Może czasy kiedy Polacy byli jak papugi , powtarzając bez zrozumienia artystyczne projekty zagraniczne, jeszcze nie minęły ale, żeby genialni twórcy zostali w kraju trzeba ich doceniać a od tego jest publiczność. Publiczność natomiast trzeba wychować a wychować ją można jeśli publiczność stać na wyjście do teatru. Dawne elity intelektualne zginęły gdzieś w huraganie drugiej wojny światowej, potem czasy socjalizmu pochłonęły wszelką kreatywną energie i zostawiły ludzi zmęczonych i zdezorientowanych w świetle nowych przemian. Teraz wkracza nowe pokolenie. Teatrze również dzieje się sporo dobrego.