Teatr nie wygląda już tak jak dawniej. Narzekają widzowie narzekają aktorzy a część publiczności świetnie się bawi. Co w tym temacie dzieje się w Warszawie? Dużo zmian. Społeczeństwo się bogaci a więc , jak mówią socjolodzy, teraz nadszedł czas na ukulturalnienie. Zatem w stolicy rodzi się zapotrzebowanie na teatr. Powstają teatry prywatne, które prosperują. Wystawia się sztuki nowoczesne i komercyjne. Tak jak dawniej. Ponieważ w ten sposób zyskuje się fundusze na nowe ambitne projekty. Kiedyś teatry wystawiały dla koneserów ale też średniego gatunku przedstawienia- rozrywkę dla mas. Koło się zamyka, teatry zaczynają funkcjonować mimo, że ktoś kiedyś powiedział, że wyprze je kino. Tęskniący za wyszukanym repertuarem i klasycznymi przedstawieniami widzowie mają teraz w czym wybierać. A nowobogaccy mogą otworzyć się na kulturalne doznania, zapewne na początek te bardziej komercyjne. Przedstawienia nowoczesne są już na tyle absorbujące, że przyciągają zarówno ambitnych jak i niewymagających. Po prostu dużo się dzieje. Może nie każdemu będzie odpowiadał ten hałas i groteska ale jest to jednak jakieś nowe doświadczenie.
Niedawno w dziedzinie dramatu debiutowała Dorota Masłowska. Głośne nazwisko działa jak dobra kampania reklamowa. Oczywiście to nie był pomysł samej Masłowskiej i z jej wypowiedzi można wnioskować, że nie jest zadowolona ze swojego dzieła, zapewne wyproszonego przez entuzjastycznie nastawionych do nowej fali ,teatralnych przemian ,organizatorów przedsięwzięcia, ale jednak, udało się. Sztuka powstała jest całkiem niezła i przyciąga widzów jak światło nocne ćmy. Są dusze artystyczne które w pędzie i hałasie nowoczesności czują się dokładnie jak te ćmy i lgną do wszystkiego co rozbudza nadzieję na pokarm dla miotającego się w konwulsjach serca, zakochanego platonicznie w kulturze. Jest więc nadzieja i należy nią karmić swoje tęsknoty. Jeśli ktoś tęskni za klasykami to owszem i w tej dziedzinie coś się dzieje. Niedawno „Płatonow” Czechowa, „Bracia Karmazow” Dostojewskiego, przestawienia grane objazdowo w teatrach w całej Polsce. Między nimi Woody Alen oczywiście ale to, w ramach przegryzki, idealna propozycja.
Już nie trzeba się tak obrażać na sztukę i kulturę w Polsce. Okazało się, że Polak też chce i potrafi i, że jak zwykle problemem były pieniądze. Społeczeństwo biedne to społeczeństwo kulturalnych inwalidów. Może daleko nam jeszcze do Mediolanu w kategorii atrakcyjnych, artystycznych propozycji w stolicy, ale Berlin jest już trochę bliżej. Może czasy kiedy Polacy byli jak papugi , powtarzając bez zrozumienia artystyczne projekty zagraniczne, jeszcze nie minęły ale, żeby genialni twórcy zostali w kraju trzeba ich doceniać a od tego jest publiczność. Publiczność natomiast trzeba wychować a wychować ją można jeśli publiczność stać na wyjście do teatru. Dawne elity intelektualne zginęły gdzieś w huraganie drugiej wojny światowej, potem czasy socjalizmu pochłonęły wszelką kreatywną energie i zostawiły ludzi zmęczonych i zdezorientowanych w świetle nowych przemian. Teraz wkracza nowe pokolenie. Teatrze również dzieje się sporo dobrego.